Część tegorocznego urlopu 2017 spędziliśmy z przyjaciółmi w Beskidzie Śląskim, gdzie największą moją frajdą było wymykanie się z łóżka o świcie, tak aby nie obudzić dzieci, i siadanie w wiklinowym fotelu na werandzie, twarzą do wschodzącego zza góry Żar słońca. W takich warunkach medytacja i modlitwa, a potem ćwiczenie pilatesa to było najcudowniejsze SPA. Czułam się w tych krótkich chwilach jak w jakimś filmie i dziwiłam się, jak to możliwe, że to się udało, że dzieci śpią na górze, a ja mogę chwilę pobyć SAMA. Czasami dołączał do mnie mój mąż, i tak sobie siedzieliśmy z twarzami wystawionymi do porannego słońca, wsłuchani w odgłosy przyrody.
Mieliśmy dla siebie trzy duże chaty z bali więc na późne śniadania schodziliśmy się do jednej z nich, każdy stawiał na stole to co lubił. Czas płynął w jakimś innym tempie, starsze dzieci całymi dniami bawiły się razem we względnej zgodzie albo pluskały się w basenie. Celebrowaliśmy słowo „razem”, patrząc na małe trójkąciki żaglówek na tafli jeziora, którą było widać z naszego tarasu, oraz szybowce, które bezszelestnie przemykały nad naszymi głowami, krążąc jak piękne, geometryczne ptaki. Cieszyliśmy się drobiazgami: poranną kawą, rosą na trawie i spacerem na boso, uśmiechami dzieci, wspólnymi obiadami, graniem w planszówki w dużym gronie razem z naszymi starszymi dziećmi i śmiechem aż do bólu brzucha, bukietem polnych kwiatów, które przyniosła mi moja przyjaciółka. Były obowiązkowe gofry i lody z polewami, o których chemicznym składzie nie chciałam nawet myśleć, ale ten raz odpuściłam, oraz te „obowiązkowe” warkoczyki, które zafundowała sobie moja 9latka za swoje własne kieszonkowe, w kolorze turkusu i wściekłego różu.
Ponieważ na urlop zabrałam ze sobą mój podręczny zestaw kulinarnego blogera (tak, prowadzę kulinarnego bloga tutaj 😉 w wolnych momentach robiłam zdjęcia śniadań, zorganizowałam raz szybki warsztat pieczenia muffinów dla dzieci, a nawet udało się zagnieść drożdżowe ciasto i zrobić bułki z malinami i kruszonką, które zniknęły szybciej niż się piekły (robione z przepisu na jagodzianki, znajdziecie je na blogu Liski tutaj).
Poniżej wrzucam kilka ujęć z tego uroczego czasu, zapraszam do oglądania!
Dobrego dnia!
Wzruszyłam się ❤
PolubieniePolubienie
❤
PolubieniePolubienie
I takie migawki pozostają w nas na zawsze, czasem tylko trzeba spojrzeć na nie, aby odświeżyć wspomnienia. 🙂
PolubieniePolubienie
Jak marzenie! Wszystko dosłownie! Miejsce opis i te genialne zdjęcia 😚😍
PolubieniePolubienie
Uwielbiam góry 🙂 Nie wyobrażam sobie roku bez choć jedna go wyjazdu w ten rejon kraju. A takie migawki są bezcenne 🙂
PolubieniePolubienie
Te poranki na werandzie brzmią cudownie!! Jestem sobie w stanie wyobrazić siebie w takich sielankowych warunkach, z kubkiem herbaty, wpatrzoną w kierunku wschodzącego słońca 🙂
PolubieniePolubienie
Niezłe jest to, że takie chwile zapamiętuje się najmocniej i potem do nich wraca 🙂
PolubieniePolubienie